Jak zmieniły się ceny nowych samochodów w 2025 roku? Prognoza na rok 2026
Po latach niesprzyjających, nakładających się na siebie czynników, w tym pandemii, przerwanych łańcuchach dostaw i szalejącej inflacji, kierowcy i analitycy wciąż zadają sobie to samo pytanie – czy ceny w końcu spadną? Aby zrozumieć, z jakiego momentu startujemy z rokiem 2026, musimy z pokorą zerknąć na 2025 rok, który był zderzeniem rosnących kosztów regulacyjnych z barierą popytu.
Rok 2025 – krajobraz po burzy i “droga stabilizacja”
Jeszcze przed rozpoczęciem 2025 roku prognozy w kwestii cen samochodów były alarmujące. Część ekspertów wieszczyła wzrosty cen rzędu 15%, argumentując to kumulacją niekorzystnych czynników. Co należy jednak przyznać – rzeczywiście, fundamenty do podwyżek cen były naprawdę solidne. Branża motoryzacyjna musiała zmierzyć się z nowymi regulacjami środowiskowymi oraz zaostrzonymi normami bezpieczeństwa GSR (General Safety Regulation). Wymusiły one na producentach umieszczenie w swoich pojazdach zaawansowanych systemów bezpieczeństwa, w tym czarne skrzynki, systemy monitorowania zmęczenia kierowcy czy automatycznego hamowania – nawet w najtańszych modelach miejskich.
Do tego niesprzyjającego krajobrazu dołączyły rosnące koszty surowców niezbędnych do produkcji baterii oraz presja inflacyjna. Rzeczywistość rynkowa zweryfikowała jednak ten pesymistyczny scenariusz, zamiast gwałtownego skoku cen, rok 2025 przyniósł Polsce zjawisko, które możemy nazwać “drogą stabilizacją”. Według analiz IBRM Samar, jeszcze w czerwcu 2025 roku średnia cena sprzedaży nowych aut osobowych wynosiła 185 629 zł – o 1,6% więcej niż w 2024 roku, a średnia po I półroczu osiągnęła 187 287 zł, a zatem o 3,1% więcej niż w 2024 roku. W kolejnych miesiącach trend ten odwrócił się, notując w sierpniu 2025 roku średnią cenę 182 738 zł (+0,7% w skali roku), po czym w październiku doszło do absolutnej stabilizacji kosztów, kiedy to średnia cena sprzedaży nowych samochodów sięgnęła 185 496 zł (+1,9% w skali roku), a średnia po 10 miesiącach spadła do 185 929 zł, o 2,3% więcej niż w analogicznym okresie w 2024 roku. Spadki średniej ważonej ceny sprzedaży od kwietnia 2025 roku, pomimo równoczesnego wzrostu liczby rejestracji spowodowane były częściowo rosnącą ofertą marek chińskich aut osobowych. Okazało się, że rynek dotarł do granicy portfeli kierowców. Dealerzy musieli wrócić do narzędzi zapomnianych w latach pandemii oraz post-pandemicznych – rabatów, promocyjnego finansowania i bardzo atrakcyjnych wyprzedaży rocznika. Warto zauważyć, że statystyczny wzrost cen w 2025 roku był w dużej mierze napędzany zmianą struktury sprzedaży, a nie podwyżkami w cennikach. Klienci coraz rzadziej wybierali proste auta z segmentu B czy C, a coraz częściej sięgali po droższe SUV-y, hybrydy oraz pojazdy marek premium. W I kwartale 2025 roku średnia cena samochodu rejestrowanego wynosiła 186 896 zł, a zatem o 1,3% więcej niż w analogicznym okresie w 2024 roku.
Punkt zwrotny w 2026 roku – dlaczego auta potanieją?
Prognozy na nadchodzący rok są znacznie bardziej optymistyczne dla kierowców. Wiele wskazuje na to, że nadchodzący rok będzie momentem przełomowym, w którym pierwszy raz od dawna to podaż przewyższy popyt, wymuszając na producentach realną walkę cenową. Analitycy JATO Dynamics czy Fitch Rating sugerują, że kończy się cykl gigantycznych inwestycji w technologie elektryczne, co pozwala obniżyć koszty jednostkowe produkcji. Najważniejszym czynnikiem, który wpłynie na ceny samochodów w 2026 roku będzie jednak “elektryczna wojna cenowa”. Rynek aut BEV ma szansę wejść w nadchodzący rok z nową energią. Producenci osiągnęli już pełne moce przerobowe w nowych fabrykach, a technologia baterii, szczególnie wydajniejszych ogniw LFP (litowo-żelazowo-fosforanowych) stała się tańsza. Przesycenie rynku i konieczność realizacji celów emisyjnych sprawią, że koncerny nie będą mogły pozwolić sobie na przestoje w produkcji – a najskuteczniejszą metodą pozbycia się nadmiaru aut pozostanie obniżka ceny.
Chiński smok i globalna odpowiedź
Nie sposób mówić o cenach aut w 2026 roku bez uwzględnienia czynnika geopolitycznego, jakim jest ekspansja producentów z Chin. Marki takie jak BYD, MG, Omoda czy debiutujące w Polsce w nadchodzącym roku Nio przestały być egzotyczną ciekawostką, a stały się realnym zagrożeniem dla starego porządku w Europie. Oferując w Polsce samochody tańsze średnio o 20-30% (ok. 50 tys. zł) od zachodnich odpowiedników, chińscy producenci zmuszają europejskich gigantów do reakcji. Co ważne, Chiny, które posiadają własne łańcuchy dostaw oraz zaawansowaną produkcję baterii, mają w 2026 roku ogromną przewagę kosztową, a to przełoży się na otwarcie kolejnych centrów dystrybucyjnych na Starym Kontynencie. Europa nie zamierza jednak oddać pola bez walki.
Odpowiedzią na tanie chińskie elektryki mają być nowe, budżetowe modele rodzimych koncernów. Zapowiedzi, takie jak nowa generacja Renault Twingo EV (który ma kosztować w 2026 roku poniżej 20 tys. euro), Volkswagen ID.2 (poniżej 25 tys. euro) czy kolejne wcielenia Dacii Spring i Citroena e-C3 zwiastują powrót do segmentu aut dostępnych dla przeciętnie zarabiającego kierowcy. Ceny startowe w okolicach 20-25 tysięcy euro jeszcze w 2024 roku wydawały się nieosiągalne dla elektryka – w 2026 roku może to być nasza nowa rzeczywistość. Szacuje się, że w segmencie aut BEV spadki cen w nadchodzącym roku mogą sięgnąć nawet 20%. Ale nie tylko Europa będzie mierzyć się z chińską ekspansją – producenci z Japonii, Korei Południowej czy USA również będą walczyć o klientów najważniejszą bronią, czyli ceną. W 2026 roku Tesla planuje wprowadzić Model 2, który będzie kompaktowym elektrykiem z ceną startową około 25 tysięcy euro.
Co z silnikami spalinowymi? Trudna przyszłość klasyki
Sytuacja wygląda nieco inaczej w przypadku tradycyjnych samochodów z silnikami benzynowymi i diesla. Tutaj pole do obniżek jest znacznie mniejsze, głównie ze względu na ciążące nad producentami widmo normy Euro 7 od listopada 2026 roku dla nowych wprowadzanych modeli oraz od 2027 roku dla wszystkich nowych aut kategorii M1 i N1. Konieczność montażu coraz bardziej skomplikowanych układów oczyszczania spalin podnosi całkowity koszt produkcji, co sprawia, że tanie auta spalinowe powoli znikają z rynku. Niemniej jednak, nawet w tym segmencie możemy spodziewać się małych okazji. Silna konkurencja ze strony taniejących elektryków oraz hybryd może zmusić dealerów aut spalinowych do agresywniejszej polityki rabatowej. Szczególnie atrakcyjne mogą stać się modele wycofywane z produkcji, jak np. Ford Focus, którego produkcja w Europie zakończyła się 14 listopada 2025 roku. Choć cenniki katalogowe aut spalinowych mogą wzrosnąć o prognozowane 2-6%, ceny transakcyjne dzięki promocjom prawdopodobnie utrzymają się na poziomie z 2025 roku lub nieznacznie spadną.
Podsumowanie – nowy model sprzedaży
Rok 2026 przyniesie także zmiany w samym sposobie kupowania auta. Coraz szersze wprowadzanie modelu agencyjnego, w którym klient kupuje auto bezpośrednio od producenta (zazwyczaj online), a dealer pełni jedynie rolę punktu wydania i serwisu, ma na celu ujednolicenie cen i ograniczenie marż pośredników. Dla kierowców może to oznaczać większą przejrzystość i koniec żmudnych negocjacji w salonach, choć z drugiej strony ograniczy to możliwość indywidualnej obniżki cen u konkretnego sprzedawcy. Nadchodzący rok zapowiada się jako czas ulgi dla europejskich kierowców. Po latach drożyzny i niedoborów, rynek wraca do równowagi, a w niektórych segmentach przechyla się na korzyść kupującego. Choć luksusowe SUV-y i auta sportowe prawdopodobnie utrzymają swoje wysokie ceny, to w segmencie aut miejskich i kompaktowych – szczególnie tych elektrycznych – czeka nas realna konkurencja cenowa. Dla osób planujących zakup auta, strategia przeczekania 2025 roku i obserwacji rynku w pierwszej połowie 2026 roku jest obecnie najbardziej racjonalną decyzją finansową.